Sztolnia Czarnego Pstrąga

Share Button

4 marca udaliśmy się po raz pierwszy wraz z morsami KS Amber do      Tarnowskich Gór na morsowanie/przemarsz zalaną Sztolnią Czarnego Pstrąga. Dystans do pokonania to szyb Sylwester i 30 w dół następnie 600m zalanym chodnikiem górniczym (gdzie normalnie łodzie wożą turystów), na koniec szybem Ewa i 20m w górę. Przybyliśmy troszkę przed czasem ponieważ KS Amber miał wyznaczoną godzinę wejścia 10:00 a my 14:30! Wniknęło to troszkę z dezinformacji . No trudno, przyjechaliśmy razem, będziemy wchodzić osobno. Ale w niczym to nam to nie przeszkadzało, pozwoliło wręcz zintegrować się z innymi grupami. Zbiórka pod szybem Ewa, tu weryfikacja i cała baza imprezy. Przed morsowaniem oczywiście profesjonalna rozgrzewką. Następnie kilkaset metrów biegiem do Szybu Sylwester. Na początek odprowadziliśmy naszych przyjaciół z Ambera do szybu Sylwester i łapaliśmy im czas do momentu wyjścia. No, zajęło im to dobre 40 min. Wyszli umorusani gliną, lekko zmarznięci ale za to z pełnymi uśmiechami na usta. Nie to że byśmy się czegoś obawiali, ale teraz już wiedzieliśmy jak tam jest. Nie pozostało nam nic innego jak tylko czekać na swoją kolej. Około 30 osobowe grupy wchodził co 30 min. A my, a raczej nasz Chicken Mors wykorzystywał te chwile aby dosłownie władować się prawie w każde zjecie. Próbowaliśmy wynegocjować z organizatorami abyśmy weszli troszkę wcześniej, ale nic. Dopiero usilne dziobanie naszego Chicken Morsa spowodowało, że znalazła się dla nas luka i pozwolono nam wejść godzinę wcześniej. Hura! Tym większa była to dla nas radość, że mogliśmy wejść z jednym z najznamienitszych klubów morsowych w Polsce, słynnym Krakowskim Kaloryferem. No i się zaczęło, rozgrzewka, bieg, zejście na dół (w głowie może się zakręcić). Wejście po drabince do wody. W końcu tu jesteśmy! To nie było nudne przejście, pieśni, krzyki i gdakanie naszego Chicken Morsa, który jako jedyny tego dnia miał podwójne szczęście, bo trasę tą przeszedł już wcześniej z Amberami. Kurczak okazało się, że znalazł sobie przyjaciela w Kogucie Macieju z Kaloryfera, przygdakiwali się na trasie dosłownie nawzajem. Warunki do morsowania były interesujące, ponieważ nasz termometr wskazał temperaturę powietrza 11,5 st C a wody aż 9,8 st C. Przemarsz zakończył się rytualnym umyciem nóg i wychodzimy na górę. Tam czekała na nas herbata, zupa i kiełbacha.

Dziękujemy organizatorom za super imprezkę i już teraz zapowiadamy się za rok.

Więcej zdjęć na naszym profilu FB. Zobacz sam TU

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *